Przejdź do głównej zawartości

Domowy Lumpeks

Zwykle mam wenę, kiedy mam zły nastrój lub po prostu jakieś zmartwienie. Jednak dzisiaj czuję wielką ulgę z powodu obrotu pewnych spraw. Tak jak ostatni tydzień, a nawet dwa tygodnie były jednymi z najgorszych w ciągu tego roku (a nawet wliczając poprzedni) tak dzisiaj i wczoraj poczułam, że mój los się odmienia. Być może brzmi to troszkę zbyt patetycznie, ale naprawdę mam pewne nadzieje. Właściwie to dobrze się dzieje. Chyba lepiej, że po rzekomej chandrze nagle zaświeci słońce? Jejku, powinnam zacząć pisać jakieś opowiadania czy inne teksty. Skąd mi się biorą takie zdania w głowie?
Więc u mnie wszystko zaczyna grać.
Może i nie mam na koncie sukcesów...
Tak a propo, startowałam ostatnio w trzech, gdzie miałam pewne szanse i... przegrałam.
Może w moim portfelu nie znajdę zbyt wielu pieniędzy...
Taaa, łącznie kilka dyszek.
Może jakbym zorganizowała imprezę to przyszłoby max. 5 osób...
Ale wierzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Jutro wybieram się na paznokcie, potem lecę do babci i być może pomiędzy zajrzę do 2 lumpeksów (jako, że jutro piątek). W sobotę jadę na weekend do Gdańska z Łukaszem. Po weekendzie w sumie brak konkretnych planów. Możliwe, że wreszcie sesja. Możliwe, że będę tworzyć kolejny temat na bloga. Możliwe, że się z kimś umówię. Ten rok nie jest i nie będzie zbyt łatwy, ale równocześnie będzie najważniejszy i oby najszczęśliwszy. Cały czas się stresuję moim ślubem i brakiem kasy, lecz potem sobie przypominam o pewnych planach, pewnych wyjazdach które na bank mnie uszczęśliwią. Weekendowy wyjazd do Gdańska, jednodniowa wycieczka do Warszawy na marsz 24 kwietnia, jednodniowy wypad do Poznania na fotki i pogaduszki, wycieczka w góry w maju, a po ślubie podróż poślubna do Włoch... Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać.
Dzisiaj zastanawiałam się nad moim podejściem do pewnych spraw i uznałam, że jestem realistką. Realistką, która po prostu ma jakieś nadzieje. Nie myślę zawsze pozytywnie, ale staram się znaleźć te pozytywy w różnych, nawet ciężkich sytuacjach. Uważam, że to bardzo dobra rada dla Was, żebyście znaleźli chociaż jedną rzecz która może Was pocieszyć, kiedy jest Wam ciężko. Nawet jeśli jest to doświadczenie czy lekcja na przyszłość - zawsze coś.

Myślę, że tyle tekstu dla Was wystarczy. Staram się nie przeginać. To nie blog lifestylowy tylko modowy, dlatego poruszam mało tematów by Was nie zanudzić i nie zniechęcić.

Tematem tego posta będzie "Domowy lumpeks".
Co to oznacza?
Domowy lumpeks to rzeczy "ukradzione" czyli wzięte od mamy.
Moja mama nosi aktualnie 2-3x większy rozmiar niż ja, ale wcześniej nosiła tylko rozmiar większy, więc większość ubrań jest tylko minimalnie na mnie luźna.
Mamy podobny styl, dlatego wcale się nie broniłam, kiedy mama mi dawała ciuszki.
Rzeczy jest tak dużo, że podzieliłam je na dwa posty.
Mam nadzieję, że coś przypadnie Wam do gustu.
Niezastąpionymi elementami moich stylizacji są oczywiście czarne, kryjące rajstopy, czarne botki i 2 rodzaje pasków.


Tą sukienkę naprawdę bardzo lubię, ponieważ ma cudowne marszczenia, które powodują że naprawdę bardzo dobrze się w niej czuję.




Cudowny kolor, świetny krój, a dodając pasek podkreślający talię - mamy naprawdę fajną, wiosenną stylizację.



Gruba, chyba wełniana sukienka na zimę w kolorowe wzory, materiał przylegający do ciała. Warto mieć w garderobie coś, co nałożymy o tej porze roku. 



To mój hit hitów. Luźna, granatowa i duuuuża sukienka, a tyle możliwości. To mój pierwszy wybór na nudne dni, kiedy jestem w domu. Jednocześnie czuję się wyluzowana, ale nie czuję się w stylizacji źle. Dodając pasek, możemy wyjść na miasto i na pewno nie będziemy się wstydzić. 





Tym razem sweterek od mamy, który pokochałam od pierwszego wejrzenia. Szukałam takiego sweterka w tym kolorze w lumpeksach, ale bezskutecznie. Był w zasięgu ręki i teraz cały czas go nakładam. 




Mama ma nawet dużo za małe na mnie sukienki. Ktoś chce taką szarą, wełnianą?


To chyba stricte jesienna sukienka wnioskując ze wzoru. Materiał miły w dotyku, a z paskiem wygląda super. 



Kolejna gruba i wełniana sukienka na zimę.
Nawet długość mi nie przeszkadza, nosi się naprawdę fajnie. Również bez paska wygląda dobrze. 




I kolejny hit. Wygląda zwyczajnie, pewnie na zdjęciach nie widać tego potencjału, ale ta sukienka jest wspaniała. Po bokach ma kieszenie, materiał jest bardzo przyjemny i myślę, że sam kolor do mnie pasuje. Zastanawiam się jeszcze nad długością. Co myślicie?







Ostatnią sukienkę, którą Wam zaprezentuję jest sukienka wizytowa. Widać, że jest na mnie za duża, ale tak jak w przypadku pozostałych rzeczy, bardzo mi się spodobała. Widzicie ten mały paseczek przy dekolcie? Jest uroczy! Chyba dobrze dobrałam do tego pasek. 




To pierwszy z dwóch postów na temat rzeczy mojej mamy. W kolejnym poście lub po małej przerwie innym postem, omówię podobną ilość rzeczy - większość sukienek. Piszcie w komentarzach co Wam się najbardziej podoba! Może coś zaproponujecie a propo tematów stylizacji? ;)

Komentarze

  1. Taki "domowy lumpeks " założyłyśmy z siostra i wymieniamy się ubraniami. Fajna sprawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietne stylizacje! 😊 Pasek A tak dużo może zmienić,niesamowie. Jarównież z mamą dzielę się wieloma rzeczami wymieniamy sie i tak dalej ☺ Pozdrawiam! http://positivethinkingbyjoanna.blogspot.com/2018/03/strumien-czasu.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje sukienki są przecudowne. No i ten wszędobywalski skórzany pasek. Fajnie słyszeć, że u kogoś idzie do przodu, w tym dobrym kierunku. Energia udziela się na zdjęciach! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja na szczęście mogę wymieniać się z moją mamą ubraniami, ponieważ mamy podobny gust. Pierwsza sukienka wygląda tak retro!

    OdpowiedzUsuń
  5. Sukienka nr 1 bardzo wpadła mi w oko <3 :* Obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne stylizacje. I przemyślenia :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kwiecień plecień i spodnie w groszki

Kwiecień plecień co przeplata -  trochę zimy, trochę lata. I tak w zasadzie było w tym miesiącu. Albo gorąco, albo strasznie zimno. Na szczęście więcej tego pierwszego, choć bardzo ubolewam że nie mogłam częściej nakładać moich płaszczy. Czemu znowu mam na sobie te spodnie w kropki?  Bo pasują naprawdę do wielu moich rzeczy.  Zarówno do płaszcza, jak i kurtek.  Dzisiaj przedstawię dwie stylówki na zimne i ciepłe dni.  Pierwsze zdjęcia są z mojej wycieczki do przyjaciół pod Trójmiastem. Było okropnie zimno, ale na szczęście w miarę się przygotowałam. Ciepły płaszcz z lumpeksu załatwił sprawę. Do tego wiadomo jakie spodnie i bluzka. Kapelusz jest tutaj uroczym dodatkiem trochę w stylu boho. Okulary pożyczone od przyjaciółki (dzięki Zuza!), zamówiłam niedawno podobne na ali.  Płaszcz: Lumpeks, 30 zł Kapelusz: lumpeks, ok. 10 zł Bluzka: lumpeks, 8 zł Spodnie: lumpeks, 12 zł Buty: Deichmann Kolczyki: New Yorker Okul

Elegancja w plenerze

Ostatnio w lumpeksie byłam chyba 3 x w tygodniu. Efekt? Kilkadziesiąt rzeczy, ale.. nie dla siebie. Przez to, że coraz lepiej idzie mi stylizowanie sesji zdjęciowych, mam straszną chęć kupowania czegoś na zdjęcia. I nie mam przez to nic nowego na wiosnę i lato... Kiedy tylko wejdę do lumpeksu to choć mocno się zaprę - i tak wyhaczę coś w rozmiarze XS na sesję. I na nic moje cele "kupię sobie sukienkę" "popatrzę za marynarką" nieeee. Kolejna koronkowa bluzka w rozmiarze XS na sesje sensualne. A co do samych lumpeksów, chyba przydałby się zaktualizowany post na ich temat. W Gryfinie w październiku otworzył się nowy London Fashion, którym jestem zauroczona. Na początku nie byłam zbyt entuzjastycznie nastawiona tj. w dzień otwarcia, ale po jakimś czasie zaczęłam chodzić kilka dni po dostawie i tak to ten lumpeks stał się moim ulubionym w Gryfinie. Wcześniej jeszcze był stojak z typowymi rzeczami na zdjęcia: suknie bajkowe, komplety vintage, prześwitujące rzeczy sensua

October style

Dawno mnie tu nie było, ale wracam bo nie mogłam wytrzymać tej pustki na blogu oraz braku wyładowywania swoich inspiracji. Co prawda na początku będzie tu słabiutko bo jednak ciężko się z powrotem wkręcić, ale mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali i cierpliwi. Parę rzeczy w moim życiu się wydarzyło. Głównym powodem był mój ślub (1.09) i przygotowania do niego. Miałam też trochę zleceń, uczestniczyłam też w 4 plenerach (ostatni organizowałam), więc fotograficznie nie było źle. Zdjęcia na letni post miałam przygotowane, ale coś mi w nich nie grało i zrezygnowałam. Porzucam robienie zdjęć w studio na jakiś czas i będę wychodzić na zewnątrz. Moje dwie dzisiejsze stylizacje to swego rodzaju debiut bo jednak powróciłam po tylu miesiącach, zdjęcia są inne oraz myślę, że gust mi się zmienił co jednak trochę widać. Pierwsza stylizacja to retro połączone z nowoczesnym rockiem. Oczywiście można się spierać czy zwykła rozkloszowana sukienka w grochy to retro, a czerwona ramoneska to r